W NIEDZIELNY PORANEK 04.08.2019

 „Statek w porcie jest bezpieczny, ale przecież nie dlatego statki są budowane”
John A. Shedd, pisarz 

Wakacje. Obudziło mnie słoneczko i błoga cisza. Nawet psy uległy urlopowemu nastrojowi i wyjątkowo tego ranka nie prowadziły swoich sporów. Uliczka spała. W ten piękny, niedzielny poranek postanowiłam usiąść w swoim ogrodzie i tu oto w lekkim powiewie wiatru, wśród śpiewu ptaków napisać  coś o Grecji, może o Sardynii, a może o czymś zupełnie innym. Pierwszy dołączył do mnie Gucio, z lekką nachalnością dopominając się śniadania. Po godzinie odgłosy z kuchni dawały mi jasno do zrozumienia, że zrobienie jajecznicy przekracza dzisiejsze możliwości Wojtka. Przetrwałam. Po kolejnej godzinie córka, przyznaję bardzo delikatnie acz w sposób nie pozostawiający złudzeń gadulcem przysyła pytanie czy może wpaść na obiad. I wiecie co? Przetrwałam. Nie było jajecznicy, nie ma obiadu, za to ja siedzę właśnie wśród swoich kwiatów i śpiewu ptaków . Po prostu mnie się to należało!

Za kilka dni kończę 60 lat i nie żeby to miała być jakaś wyjątkowa okazja, ale jednak pobudził mnie ten fakt do pewnych przemyśleń.

Mimo przeżytych lat i niemałego bagażu doświadczeń, nigdy nie odważyłabym się występować w roli speca od życia. Unikam ludzi zarozumiałych i apodyktycznych.  Sama nie znoszę presji, jednak przyznaję,  czasem daję rady, co przez niektórych nazywane jest nawet pouczaniem. No cóż, jestem w końcu urodzoną nauczycielką i piętno tego zawodu, choć porzuciłam go lata temu, towarzyszy mi cały czas. Swoim uczniom zawsze chciałam pokazać przede wszystkim możliwości, możliwości jakie daje ciekawość otaczającego nas świata, wiedza o nim i umiejętność wykorzystania tej wiedzy. Niesłychaną satysfakcję dawało mi pokazanie tym dzieciakom ile można czerpać ze świata, jeśli włożymy trochę wysiłku w to, aby go poznać, zrozumieć i szanować. Przede wszystkim jednak chciałam, aby zrozumiały, jak wiele mogą dokonać oni sami. Wszak każdy z nas ma ogromne możliwości, własne atuty, pomysły, marzenia. Czasami tylko nie potrafimy sami ich odkryć, boimy się zacząć, spróbować, pomylić. Czasem brakuje ukierunkowania, dobrego słowa, pomocnej ręki. Ja właśnie tak rozumiałam swoją misję jako nauczyciela. Pomóc dzieciom znaleźć własną drogę do świata, ale przede wszystkim do siebie.

Po wielu latach otrzymałam maila od dorosłego, wspaniałego człowieka ( sprawdziłam na Facebooku, przystojny młody mężczyzna z wieloma niezwykłymi pasjami i wspaniałą rodziną) Pisał że choć może ja go nie pamiętam, on  zapamięta mnie na zawsze. Był moim uczniem. Dziękował mi za ciekawe lekcje, wspaniałe wycieczki , za to że nigdy go nie pomijałam i nauczyłam, jak wierzyć w siebie. Do listu załączone było zdjęcie mojej klasy z pierwszej szkoły, w której pracowałam. Kółkiem zaznaczony był mały, piegowaty grubasek w pierwszym rzędzie.  Drogi Marku, choć dziś bym Cię nie poznała, uwierz mi, że pamiętam Cię doskonale. Pamiętam nasze rozmowy i nasze wycieczki. Twój list jest dla mnie największym podziękowaniem. Dzisiaj to ja dziękuję Tobie, że dałeś mi wiarę w sens mojej pracy i w słuszność mojej życiowej postawy.

Droga, którą wybrałam nie była szeroka i prosta. Tak, mam fajne życie, ale to nie znaczy, że jest ono łatwe.
Mam jednak ten dar od losu, że kiedy upadnę ( a w życiu upadałam kilka razy) sama się podnoszę silniejsza i mądrzejsza. Wielu, kiedy upadnie, leży. A nawet kiedy już wstanie, przestaje chodzić, żeby znów nie upaść.  Znam takie osoby. Kiedy się sparzą, nie dotykają już niczego potencjalnie gorącego. Kiedy ich razi światło, unikają słońca. Kiedy mogą się zmęczyć, nie wyruszają w żadną podróż. No cóż, ja zakładam po prostu  grubsze rękawice, lepsze okulary, wygodniejsze buty. Pokonywać przeciwności, zwyciężać siebie, to moja pasja. Kiedy byłam młodsza wierzyłam, że taka niezłomna postawa spotyka się z podziwem  i szacunkiem innych. Ale to dawno minęło, dziś wystarcza mi własna satysfakcja i mądrość jaką zdobyłam dzięki  wielokrotnym próbom poradzenia sobie z tym, co przyniosło mi życie.

Staram się zrozumieć ludzi, którzy unikają kłopotów, przeciwieństw, wysiłku. Ale czy naprawdę ich życie jest w związku z tym lżejsze, ciekawsze i spokojniejsze? Oczywiście, są ludzie, którzy mają mnóstwo ograniczeń na przykład ze względu na chorobę, albo sytuację finansową. Jeśli jednak nie zapadną się w otchłań niemocy i nie odizolują się od świata, często okazuje się, że i takie przeciwności losu można pokonać, choćby z pomocą innych.  Niestety zdecydowana większość tak na prawdę nie ma po prostu odwagi spróbować wielu rzeczy.  Jeśli zdają sobie sprawę z własnej słabości to jeszcze pół biedy, Najcięższa sprawa jest z tymi, którzy wszystko krytykują, wszystko wyśmiewają i swój sposób na życie uznają za jedyny i najsłuszniejszy. Często oboje z Wojtkiem, dzielimy się z innymi wspomnieniami z podróży, doświadczeniami, przygodami. Na swój użytek wyróżniam wśród otoczenia kilka grup słuchaczy. Posłużę się przykładem z życia.

Otóż któregoś roku na greckiej wyspie Kos, na rozgrzanym, lepkim asfalcie, zaliczyliśmy z Wojtkiem upadek na skuterze. Do dziś mamy nawet pamiątki w postaci śladów po oparzeniach, ja na kolanie, Wojtek na kostce. Wstaliśmy, oczyściliśmy rany w morzu, na pobliskiej dzikiej plaży i pojechaliśmy dalej ku przygodzie. Po naszej opowieści spotkaliśmy się z takimi reakcjami

  1. O rany, dobrze, że nic wam się nie stało, opowiadajcie dalej jak było na tym Kos?
  2. Głęboka cisza przecięta pytaniem – komu kawy?
  3. No co ty mówisz, a wiesz jak syn Heni, Mani, Tereski jechał na motorze to…… i tu następuje klasyczne przechwycenie tematu i godzinna opowieść o synu Hani, Mani czy Tereski.
  4. Doczekaliście, się! A nie mówiłem! Czy wy się nie boicie – w tym wieku? Po co wam te skutery, zawsze musicie pchać się w jakąś dziurę!
  5. To wariactwo, jesteście szaleni! Trzeba być skrajnie nieodpowiedzialnym, żeby w tym wieku jakieś motory brać!
  6. Ojej, to mieliście niemiłe przeżycie. No i jak to się skończyło? Następnie, po zadaniu pytania, pani domu udaje się do kuchni, a pan domu ogląda wiadomości w smartfonie

No i masz! Dziś niewiele przejmuję się takimi opiniami, po prostu niektórym już nie opowiadam swoich przygód. Szkoda czasu.

Ja uwielbiam słuchać ludzi. Pewnie, że nie zawsze mam chęć czy okazję skorzystać z ich doświadczeń, wybieram własne drogi. Zawsze jednak takie rozmowy coś wniosą do mojego życia i nie raz się przekonałam, że uzyskane rady i  informacje przydają się w momentach najmniej oczekiwanych. Tak więc, moi drodzy z grupy 2,3,4, 5 i 6 nie pytajcie mnie już jak było, kiedy wrócimy za kilka tygodni z naszej urodzinowej wyprawy. Nie powtarzajcie do znudzenia swojego zdziwienia, że na ten wyjątkowy wyjazd wybraliśmy znowu Grecję. Jeśli tego nie rozumiecie, to znaczy, że nas nie rozumiecie i wybaczcie, ale niech zostanie tak, jak jest.

Zaczął padać deszcz, ale nadal jest pięknie na moim tarasie. To by było tyle na dzisiaj. Kochani, jeśli dotrwaliście do końca, napiszcie parę słów. Krytyka też mile widziana. Bo najważniejsze to rozmawiać i wiedzieć co komu w duszy gra.

A teraz wybaczcie, idę  poznawać, póki co na mapie, Peloponez.

Ze mną sprawa jest prosta:

Myślę – Grecja

Mówię – Jadę!

W niedzielny poranek

Woooooow. Fajny i mądry tekst. Identyfikuję się z nim. Przeżyłam takie deja vu ?. Tak, jak mówiliśmy robimy swoje czy się komuś podoba czy nie. Cześć osób „pojedzie z nami tym pociągiem zwanym życiem”, ale część wysiądzie na różnych przystankach i więcej ich nie spotkamy. Życzę Wam wielu cudownych tras w „tym pociągu”, wielu przygód i doznań, bo jak pisała Agnieszka Osiecka
„…wsiąść do pociągu byle jakiego,
nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
ściskając w ręku kamyk zielony,
patrzeć jak wszystko zostaje w tyle…”
Pozdrawiam, Joaśka ?

Joasiu, dziękuję i cieszę się, że młodzież mnie rozumie. Niestety z wiekiem nasz pociąg pustoszeje. Ale trudno, szanuję tych, którzy wysiadają i kocham tych, którzy ze mną zostają. Ja w każdym razie jadę dalej, a na ile Cię znam to Twoja podróż też będzie długa i fascynująca. Buziaki