Chciałem własnie złożyć Wam wszystkim, moi przyjaciele, życzenia świąteczne, takie wesołe i wzniosłe, ale nic chyba mi z tego nie wyjdzie, a dlaczego to sami zobaczcie. Jak wszystkim wiadomo, jestem najbardziej przyjacielskim, najłagodniejszym psem na świecie i nie wiem, na prawdę nie wiem, za co spotkała mnie taka kara na Święta. Wracałem sobie spokojnie z moim Wojtkiem z przedświątecznego spaceru no i własnie! Nie ma co owijać w bawełnę, zostałem napadnięty przez jednego brutala z sąsiedztwa. Kiedy ten koleś był mały to nawet fajny był z niego gość. Biegaliśmy razem, bawiliśmy się. Odkąd dorósł stał się zakałą okolicy. Nie wiem dlaczego, ma fajny dom, kochającą rodzinę, ale niestety przyjaciół to on nie ma. Tak czy siak chwila nieuwagi jego pani wystarczyła i zostałem zaskoczony. Mój brzuch przypomina teraz stary worek poszyty wzdłuż i na skos. Nie czuję się najlepiej, muszę brać lekarstwa i te okropne zastrzyki.
Na szczęście nie musiałem zostawać w szpitalu i jestem w domku na święta. Wspaniałe zapachy pieczystego i słodkich wypieków dodają mi sił. Drodzy przyjaciele, dla wszystkich Wesołych Świąt i przestroga – strzeżcie się fałszywych przyjaciół!. A sobie życzę spokojnego spaceru w Nowy Rok już bez tych okropnych bandaży. Hau!

P.S. Taki kumpel mnie w przychodni pocieszał!

 

No i masz