Pyta mnie Pan czy ja się czegoś w życiu boję
No oczywiście
A Pan myślał że skoro jestem optymistką
To nie dotyczy mnie ten problem
Ja nie nadaję się do samotnego życia
Ziemska wędrówka w pojedynkę
To nie dla mnie
Boję się bardzo tej chwili gdy nagle
Nie będę mogła z nikim
Podzielić się swoim szczęściem
I czasu się boję
Kiedy nie potrafię
Rozróżnić prawdziwych radości
Wśród zdarzeń które mnie osaczą
W mojej samotności
Boję się dnia
W którym z mego domu
Znikną kwiaty
I na byle jakim obrusie
Stanie talerz szczerbaty
Bo będzie mi wszystko jedno
Co robię
Co czuję
Co jem
Ja proszę Pana wiem
Właśnie tego najbardziej się boję
Że straci cały sens samotne życie moje
I powiem Panu jeszcze
Że codziennie naprawdę każdego dnia
Tak sobie myślę że skoro ja
Tak bardzo tego wszystkiego się boję
To dlaczego tak mało dbam
O to co teraz mam

Rozmowa dwudziesta piąta