Minęły już 2 tygodnie od mojego wypadku. Całkiem sprawnie zasuwam już po ogrodzie i to wielkie szczęście bo koty się rozpanoszyły, szczególnie Rudy. Mimo kilkuletniego szkolenia mój syn Gustaw prędzej zbiera się do zabawy z nimi niż do gonienia. Wyraźnie więc okres ochronny dla mnie się kończy. Z małą Wojtka pomocą udaje mi się też wchodzić już po schodach i wreszcie mogę zapaść w błogi sen na mojej kanapie. Podkreślam MOJEJ, bo mam wrażenie, że niektórzy zapomnieli do kogo należy kanapa na górze.
Mogę też poleżeć sobie na balkonie skąd jak wiadomo mam znacznie lepszy widok. Wykombinowałem, że jak położę się na tej nodze w bandażach to nawet ten kurdupel Rocky z sąsiedztwa nie skapuje się, że do końca jeszcze nie jest ze mną najlepiej.
Still alive!
Zuch Chłopak!