Drodzy Przyjaciele,

ze smutkiem stwierdzam, że nadszedł czas  aby się pożegnać. Jestem bardzo chory i czuję, że już pora zbierać się za tęczowy most. Mam tylko nadzieję, że to będzie ładny i szeroki most, bo w naszym mostku nad rzeczką, przez który chodzimy na spacery zrobiła się ogromna dziura i ostatnio musiałem nieźle się nagimnastykować, żeby przez niego przejść.

Nie jest mi bardzo smutno. Majka mówi, że nie będzie mnie już bolał brzuch, ani łapy i będę biegał z Lordem i Gienią po zielonych łąkach, jak dawniej.
Troszkę to już nawet nie mogę się doczekać. Nie zrozumcie mnie źle, mam fajny dom i kochającą rodzinę.
Jestem już jednak baaardzo zmęczony i załatwiłem tu już wszystko, co miałem do załatwienia.

Miałem wspaniałe życie i sam wychowałem własnego syna Gustawa, a niewielu pieskom jest to dane.

 

Agnieszko, wiem, że ty kochasz mnie najbardziej. Proszę cię, przelej teraz całą swoją miłość na Gustawa, a obiecuję, że nawet nie spostrzeżesz jak szybko znajdziesz moje oczy w jego oczach.

Wojtku, ja wiem, wiem, że nie jestem tak piękny i mądry jaki był Lord, ale pamiętaj, że to ja, właśnie ja się spisałem i zostawiam ci mojego syna. Zajmij się nim, wymaga jeszcze sporo pracy, ale to dobra bestia.

Majka, twoje kurczaki na prawdę są całkiem niezłe, może tylko ciut więcej soli…

Pożegnania zawsze są trudne.

Ja zostawiam tu swoje wspomnienia i dzięki nim zostanę w waszej pamięci, mam nadzieję na zawsze. A jeśli trafił tu ktoś, kto mnie nie poznał, to tym bardziej zapraszam i dziękuję za czas poświęcony na poznanie mojej historii

I tak w ogóle, Majka nie płacz, weź sobie chechłacz!

MAXIMUS

Pożegnanie