Otóż nie wspominałem wam jeszcze, ze niedaleko mojego domku wybudowano ostatnio nową stację kolejową. Budowa trwała dość długo i to było fajne, bo nie jeździły pociągi i mogliśmy chodzić na wycieczki na tory. Zaprzyjaźniłem się ze wszystkimi (no prawie) panami, którzy na tych torach pracowali. Codziennie sprawdzaliśmy jak postępują prace. W końcu zbudowano schody i windę na peron. Niestety zaraz potem zagrodzono to niezwykle tajemne miejsce taśmami, co oznaczało zdaje się zakaz wstępu.
Na szczęście Wojtek doskonale rozumie moją naturę zdobywcy i pewnego wieczoru, cichaczem pozwolił mi wejść na nowy pomost i schody. Majka troszkę się denerwowała bo zdaje się, że beton był jeszcze świeży, ale ja nie bacząc na to przemknąłem zgrabnie między taśmami. Jeśli traficie kiedyś na stację Łódź Marysin i znajdziecie odciśnięte, niezidentyfikowane ślady na schodach to to są właśnie moje ślady z owej pamiętnej, wieczornej, wielce ekscytującej wyprawy.
Teraz też chodzimy na spacery w pobliże stacji, ale już nie mogę biegać po torach bo jeździ tam bardzo szybki pociąg. I teraz najważniejsze. UWAGA Majka i Wojtek zabrali mnie na wycieczkę tym pociągiem. Agnieszka też z nami pojechała. Troszkę się bałem, ale tylko na początku, bo nie wiedziałem jak się zachować. Było dużo ludzi i rowerów a ja na dodatek musiałem założyć ten wstrętny kaganiec. Potem już było fajnie. Znaleźliśmy siedzące miejsca, koło nas siedziały dzieciaki i nie muszę mówić że się mną zachwycały, co mnie już zupełnie odstresowało.
Wycieczka w sumie była trochę nudna, mimo moich wyraźnych znaków nie wysiedliśmy w lesie, tylko tak pojeździliśmy trochę i znów znaleźliśmy się na naszej stacji.
Wolę jednak piesze wycieczki do lasu, albo biegi z Grapcią.