Przy Gustawie nawet zabawa w chowanego ma całkiem inny wymiar.
Często bawiłem się z Wojtkiem w chowanego. Nie do końca rozumiem sens tej zabawy, ale skoro on ma tyle radości…
Wojtek chował się za drzewem, albo w wysokiej trawie, a ja miałem szukać. Oczywiście widziałem go na kilometr, ale nie chciałem psuć mu zabawy, więc trochę pokręciłem się w okolicy i w końcu dobiegałem do tego drzewa lub w te mizerne trawki. Wojtek oczywiście wyskakiwał wielce zaskoczony z okrzykiem – tu jest Max!
No jest, a gdzie niby miałbym być? Powtarzaliśmy tą farsę ze trzy razy, aż w końcu okazywałem znudzenie i szliśmy dalej.
Teraz jest inaczej. Po pierwsze Gustaw najczęściej chowa się razem z Wojtkiem.
Ciągle nie rozumieją, że nie ma w okolicy tak grubego drzewa ani tak wysokich traw, żeby mogli się schować obaj. Myślałem więc, że wszystko będzie tak samo.
Troszeczkę pozygzakuję między trawkami, zajrzę pod jakiś krzaczek i w końcu usłyszę znane – o, tu jest Max!
Ale skąd! Ten żółtodziób ( Gustaw oczywiście) potrafi się czołgać, rozpłaszczyć na ziemi jak placek, nie wydawać głosu przez 10 minut i jeszcze nauczył tego wszystkiego Wojtka!
Teraz muszę się pilnować, bo tylko odwrócę się na chwilę zwabiony zapachem suczki, a oni już znikają. I to na poważnie. Czasami zajmuje mi kilka minut żeby ich znaleźć!
Wyobrażacie to sobie? Jak już wreszcie ich dopadnę, mam ochotę porządnie zdzielić Gustawa w ucho. Ale nic z tego. Bo ten cwaniak zawsze wita mnie z taką radością jakby, co najmniej tydzień mnie nie widział. No i powiedzcie, co ja mogę wtedy zrobić, no co?
Zabawy z Gustawem